niedziela, 8 maja 2016

8.(Julia)

Julia:
        Szybkim krokiem przemierzałam ulice Jump City. Jedynym co tu zauważyłam, to ogólny popłoch i zdenerwowane miny przechodniów. Było już po 8.00, więc prawdopodobnie spóźnili się do pracy. W sumie ja również, tylko, że do szkoły. Zaspałam, a zostało mi jeszcze 15 minut drogi. Na domiar złego pierwszą mam matematykę...
        Zgarnęłam natrętną grzywkę z oczu i westchnęłam poirytowana - mam przechlapane. Zdjęłam plecak z ramion i zaczęłam poszukiwania. Po niedługim czasie wyjęłam zielony, i jakże pojemny, zeszyt, od tego jakże skomplikowanego przedmiotu, niezrozumiałego dla pokoleń nieszczęsnych licealistów.  Podejrzewam, że zapewne nauczycielka raczy ,,zaprosić" mnie do odpowiedzi, za jakże karygodne zachowanie...
        Zerknęłam okiem na skomplikowane równania, których nie będzie mi dane pojąć. Chyba jednak nic z tego nie wyjdzie, ale udawać zawsze można...
        Poczułam ból w okolicach głowy. Uderzyłam o kogoś, więc automatycznie spojrzałam w górę.
Przed sobą miałam lekko zdziwioną, lecz uśmiechniętą zadziornie twarz. Kasztanowe oczy zwróciły się w moją stronę z zaciekawieniem.
        - Uhmm! Przepraszam - rzekłam zmieszana. Na moje blade policzki zawitały dwa czerwone rumieńce.
        Jego kąciki ust podniosły się znacznie do góry. Zerknął na moje dłonie, a ja wyczułam wzrok ciążący na mnie.
        - Życzę miłej nauki. Ja już muszę iść - pożegnał się ze mną, a już po chwili zobaczyłam zarys jego sylwetki, kilkanaście metrów dalej. Pokręciłam z dezaprobatą głową, z matematyki nigdy nic dobrego nie wyniknie...                      
                                                                          ~~$~~
        - Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie... - odrzekłam krótko.
Oczy wszystkich uczniów zwróciły się w moją stronę, a ja przewróciłam znudzona oczyma - jeju..., nie nudzi się wam to czasem?? Flegmatycznym ruchem ruszyłam w stronę ławki i równie wolno rozpakowałam się.
- Spóźnieniem to ja bym tego nie nazwała. Do końca lekcji zostało pięć minut. Możesz pochwalić się swoimi umiejętnościami przed klasą - powaga wypełniła jej starą i pełną niedoskonałości twarz. Na jej czoło wyskoczyły trzy wyraźne zmarszczki.
        Wszyscy tu obecni spojrzeli w moją stronę z żalem i współczuciem. Tylko nieliczne paniusie powtarzały zaciekle do swoich równie inteligentnych koleżanek: ,,Prościzna...". Zagryzłam z ogromną siłą wargę - ,,Nie dla wszystkich to prościzna, więc zamknijcie swoje szanowne jadaczki!".
         Westchnęłam cicho. A więc jednak miałam rację...
                                                                          ~~$~~
        Rozprostowałam zmęczone mięśnie i ziewnęłam cicho. Moje ciało runęło na brązowy materac kanapy. To był męczący dzień, chyba dziś przenocuję właśnie tutaj - w domku, na obrzeżach Jump City.
        Nie pytajcie skąd go mam, bo i tak nie uzyskacie odpowiedzi. Przychodzę tu wtedy, kiedy potrzebuję odpoczynku. To idealne miejsce dla mnie, tak cicho i spokojnie. Raczej...
        Usłyszałam niewyraźny szmer. Nagłym ruchem spojrzałam na przezroczystą i pełną smug szybę okna, a z kieszeni spodni wyjęłam mały sztylet. Niby nic, ale w każdej chwili może się przydać.
        Kolejny odgłos. Dyskretnie schyliłam się ku ziemi, po omacku szukając plecaka. Dookoła panowała ciemność. Lubiłam mrok, nawet nie pomyślałam o zapaleniu światła. W końcu znalazłam torbę oraz wyjęłam z niej moje sai. Już jestem gotowa na ewentualny atak. Wystarczy poczekać.
        Zupełnie spodziewanie, bez cienia zaskoczenia z mojej strony, przez okno wskoczyło kilku zamaskowanych mężczyzn, ubranych całościowo w czarne stroje. Czyżby to nie...?
        Z grymasem strachu spojrzałam na ich perfekcyjnie zdobione katany. Na złotych rękojeściach, wyrzeźbione były te same znaki - smoki. Czyli Liga. Czyli Cristin...
         Moje serce uderzyło mocno w klatkę piersiową, a krew przyspieszyła swój obieg. Co do cholery jasnej się dzieje?! Skąd ona wie, że ja tu jestem. Przecież...
       Wskoczyła zgrabnie przez białą ramę, by zaraz zlustrować mnie z kpiną. Jej wysmarowane czerwoną szminką usta ułożyła w złowieszczy uśmiech, pełen pogardy.
- A więc wiedziałaś? Jak miło.





1 komentarz:

  1. Rozdział jak zawsze bardzo ciekawy i intrygujący :D Trochę mało opisów, ale to nic, akcja robi swoje :-) czekam na nexta ;-)
    Pozdrawiam i spokojnej nocki :-)
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń